Cały Iran objęty jest prohibicją. Na sklepowych półkach możesz znaleźć co najwyżej puszkę piwa(oczywiście bezalkoholowego). Po przyjeździe szybko się nauczysz, że to co haram, można obejść, dostać, załatwić. Podobnie sprawa wygląda z alkoholem.
Na czarnym rynku możesz bez najmniejszego problemu dostać alkohol najwyższej jakości z importu. Cennik? Whisky (25$ za butelkę), wódka (20$). Bardziej popularne są jednak robiona domowym sposobem cha-cha(gruzińska wódka), albo „wzbogacone” w domowych warunkach dostępne w sklepach piwo(tutaj dwa sposoby- fermentacja z drożdżami, albo dodanie specjalnie do tego celu przygotowanej księżycówki). Ok, powiedzmy, że już na Twoją domówkę wpadnie policja. Co teraz? Jakie kary?
Twój pierwszy raz z alkoholem? 160 batów. Recydywa? Kolejne 160 batów. Trzeciego razu już ryzykować nie warto- dzięki karze śmierci, już raczej alkoholu więcej nie spróbujesz. Młodzi jednak ryzykują. Wiesz duma z Twojego państwa to jedno, chęć skosztowania chociaż kawałka zachodniego życia to drugie.
Muzyka.
Zachodnia muzyka jest oficjalnie zakazana, haram. Podobnie jak anteny satelitarne, dzięki którym możesz odebrać sygnał jakiegoś programu muzycznego. Prawda jest natomiast taka, że po wejściu do Irańskiego domu, często możesz usłyszeć muzykę lecącą z… polskich stacji. Viva Polska, 4 Fun TV, MTV. Satelity są na niemal każdym domu, włączając w to nawet budynki rządowe. Popularność zdobył też „Persian Music Channel”, który nadaje, z wykorzystaniem satelity z Dubaju. Widok bikini, zachodniego stylu, limuzyn, lejącego się szampana po półnagich kobietach nie jest czymś niezwykłym. Perskie teledyski natomiast zazwyczaj kręcone są… w Los Angeles. Wiecie dziwnie wygląda kobieta zdejmująca czador i włączająca na cały głos MTV.
Stoisz na chodniku w północnym Teheranie, obok Ciebie przejeżdża najnowszy model porsche, z opuszczonymi szybami, z przenikliwą muzyką płynącą ze środka.
W Iranie obowiązuje zasada linii granicznej, sam musisz uchwycić to, które prawo możesz naciągnąć w danym momencie do własnych potrzeb.
Ateizm.
Przyjeżdżasz na pustynie, miejscowość Mazda. Z autobusu zabiera Cię, poznany 10 minut wcześniej człowiek. Jedziecie do jego domu. Pierwsze wrażenie- niesamowicie religijny. W domu jego żona może się do Ciebie zwracać tylko przez niego, mimo, że to ona włada płynnym angielskim. Kobiety oczywiście w innym pomieszczeniu, z hidżabami na głowach. Twój nieznajomy mówi, że musimy zmienić dom, ponieważ obcy mężczyzna nie może spać pod jednym dachem z jego żoną.
Wychodzicie. 50 metrów dalej ten sam człowiek wyciąga z wolna papierosa, zapala go i w morzu oblewającej go tytoniowej mgły oznajmia Ci, że jest „antychrystem”. Patrzysz na niego ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Po 5 następnych minutach rozmowy, a raczej próby odczytania jego łamanego angielskiego dowiadujesz się, że chodzi mu o „ateistę”. Mówi szeptem, żeby ani żona, ani Allah nie usłyszeli.
Wiadomo to jest skrajny przypadek. Masa ludzi nie ukrywa swoich ateistycznych przekonań. Brak wiary jest czymś zupełnie normalnym, zwłaszcza u młodych i wykształconych osób.
Musimy tutaj rozróżnić dwie sytuacje. Miejsce publiczne, w którym kobieta obowiązkowo musi mieć na sobie Hidżab, natomiast mężczyzna długie spodnie i minimalnie t-shirt. W domu wszystko ulega zmianie. Chodzi się całkowicie swobodnie. Kobiety zrzucają chusty z głowy, mężczyźni paradują w krótkich spodenkach. Znajomy, poznany w Teheranie opowiadał nam o sytuacji, w której, żeby poderwać dziewczynę, udawał policjanta, podchodził do dziewczyny, która mu się podobała i powołując się na Ajatollachów i Koran opieprzał ją za np. wystający kosmyk włosów, po czym mówił żeby dała mu swój numer, bo w przeciwnym razie wsadzi ją do więzienia. Skrajności, wiadomo. Mojemu znajomemu policjant raz zwrócił uwagę, że ma podciągnięte rękaw od t-shirta i z niewymowną miną kazał natychmiast „doprowadzić się do porządku”.
Są też miejsca symboliczne.
Taka nasza Częstochowa, przeniesiona na grunt Irański, drugie, po Mekce najważniejsze miejsce dla muzułmanów- Maszhad. Byliśmy tam dokładnie 6 stycznia, czyli w środku tutejszych świąt. Dzień, w którym do miasta przyjeżdżają tysiące „religijnych turystów”, mogliśmy się przekonać, że są w Iranie również całkowicie radykalne osoby pod względem religii i metod jej przestrzegania.
Młode osoby, według różnych rozmówców nawet do 90%, to osoby wypierające ze swego życia religię, często parodiujących i śmiejących się z otaczającego ich systemu, nazywających mułłów grzybami (ze względu na noszone przez nich turbany).
Typowy Irańczyk jest niezwykle otwartą i szczerą osobą. Podejdzie do Ciebie na ulicy, albo zaczepi Cię w metrze, i zada 3 podstawowe pytania: „1. Skąd jesteś? 2. Co robisz w Iranie? 3. Czy nasz fejsbuka?”, potem zacznie mówić o własnych poglądach, całkowicie ufając rozmówcy. Za odsunięcie się od religii i zostanie ateistą grozi kara śmierci, jednak Irańczycy jakoby na przekór chcą zademonstrować, że da się żyć w tym kraju z całkowicie odmiennymi, od głównego nurtu władzy, poglądami.
Wolność.
Społeczeństwo w Iranie jest niesamowicie zróżnicowane. Osoby myślące, że reprezentują wyższą pozycję, z Teheranu. Niesamowicie otwarci i pomocni z Shirazu i Isfahanu. Bardziej zamknięci i nieprzyzwyczajeni do obcych w Tabasie. Oderwani od „irańskiej rzeczywistości” wyspiarze na Qeshmie.
Myślimy, że jesteśmy wolni, ale tak naprawdę wiele rzeczy nas zniewala, uciska, ogranicza. Kto według Was będzie wiedział więcej o wolności, my, którzy zamieszkujemy demokratyczne państwo, czy osoba w uciskanym społeczeństwie?
Czego Iran najbardziej teraz potrzebuje to wolności, ale od naszych stereotypów.
Comments